Dla wielu frankowiczów proces z bankiem to nie tylko walka o pieniądze, ale także test cierpliwości, determinacji i odporności psychicznej.
Choć sądy coraz częściej orzekają na korzyść kredytobiorców, banki nie składają broni. Przeciwnie — stosują strategię, która z pozoru jest subtelna, ale w praktyce niezwykle skuteczna: granie na czas.
Zrozumienie tej taktyki to pierwszy krok, by się przed nią obronić – i nie dać się zniechęcić wtedy, gdy zwycięstwo jest bliżej, niż się wydaje.
Wojna nerwów, nie paragrafów
Kiedyś banki walczyły argumentami prawnymi. Dziś coraz częściej walczą… psychologią. Zasypują klientów pismami, przeciągają postępowania, składają kolejne apelacje, nawet gdy wiedzą, że szanse na wygraną są znikome.
Nie chodzi już o wyrok – chodzi o czas i zniechęcenie kredytobiorców.
Typowy scenariusz wygląda tak:
- klient wygrywa w pierwszej instancji,
- bank wnosi apelację, mimo że orzeczenie opiera się na ugruntowanej linii orzeczniczej,
- przez kolejne miesiące, a czasem lata, sprawa toczy się dalej,
- bank w międzyczasie proponuje „ugodę”, która ma wyglądać na gest dobrej woli.
To strategia zmęczenia – banki wiedzą, że nie każdy klient wytrzyma kilka lat sporu, kolejnych terminów, oczekiwania na uzasadnienia i formalnych pism.
Liczą na emocje: stres, niepewność, chęć „mieć to wreszcie za sobą”.
Dlaczego bankom opłaca się przeciągać sprawy?
Każdy miesiąc zwłoki działa na korzyść banku.
Po pierwsze – kapitał zostaje u niego dłużej, a to oznacza zysk.
Po drugie – część klientów zniechęca się i rezygnuje z dalszej walki, podpisując ugodę znacznie mniej korzystną niż unieważnienie umowy.
Po trzecie – długotrwały proces pozwala bankom utrzymywać statystyki „aktywnych” kredytów frankowych, co opóźnia księgowe rozliczenia i konieczność rezerw finansowych.To chłodna kalkulacja: im dłużej trwa spór, tym więcej osób się podda.
Ugoda jako narzędzie „zmęczenia”
Propozycja ugody pojawia się często wtedy, gdy proces trwa już długo i klient zaczyna tracić cierpliwość.
Bank przedstawia ugodę jako rozsądne wyjście, oszczędność nerwów i czasu.
W rzeczywistości to narzędzie psychologiczne, które ma odciągnąć frankowicza od stołu sędziowskiego tuż przed metą.
Z pozoru oferta wygląda atrakcyjnie: przewalutowanie kredytu, „redukcja” salda, umorzenie części odsetek.
Ale po dokładnej analizie okazuje się, że klient traci dziesiątki lub setki tysięcy złotych, które mógłby odzyskać po wygranej sprawie.
Czasem ugoda jest mniej korzystna niż utrzymanie status quo!
Dlatego tak ważne jest, by nie podpisywać niczego pod wpływem emocji.
To nie jest gest dobrej woli banku – to element gry na czas.
Czas działa na Ciebie, nie na bank
Choć wydaje się, że długotrwały proces to strata, w rzeczywistości to bank ponosi coraz większe ryzyko.
Z roku na rok linia orzecznicza staje się coraz bardziej jednolita, a wyroki – coraz szybsze i korzystniejsze dla klientów.
Dlatego najgorszą decyzją, jaką można podjąć, jest rezygnacja w połowie drogi.
Niech świadomość, że tysiące osób już wygrały, będzie dowodem, że ta walka ma sens – i że cierpliwość naprawdę popłaca.
Masz wrażenie, że Twoja sprawa frankowa ciągnie się w nieskończoność?
Nasza kancelaria pomaga frankowiczom na każdym etapie – od analizy umowy, przez proces, po negocjacje ugodowe.
Znamy strategie banków i wiemy, jak im przeciwdziałać.
Skontaktuj się z nami – pomożemy Ci przejąć kontrolę nad swoją sprawą i doprowadzić ją do końca.
Nie odkładaj tego na później. Czas tym razem może zagrać po Twojej stronie.



